Ruiny starej rezydencji, znajdujące się na przedmieściach Brooklinu odstraszały nie tylko Przyziemnych, którzy nawet nie ważyli się zburzyć tego przybytku, ale i Podziemnych, którzy skarżyli się, że w rezydencji jest coś niewątpliwie demonicznego. Cóż, tereny posiadłości nie wyglądały na zamieszkałe przez "coś demonicznego". Co prawda od niegdyś białej, bądź beżowej fasady odłaziła płatami farba, z dachu większość dachówek już dawno się zsunęła, a alejki były całe pozarastane, nie przycinanymi od bardzo dawna krzewami róż, ale nikt nie pomyślałby, że mieszkały tu demony lub coś ich pokroju. Unikano tego miejsca ze względu na poczucie, że stało się tu coś strasznego. Takie coś czuło się tylko przy demonach.