7 lat później...
-Przepraszam - powiedziała nagle, a chłopak spojrzał na nią zaskoczony. - Nie powinnam była cię zostawiać samego. Wiem przecież, że nie potrafisz się oprzeć Krwawej Mary, zwłaszcza tej z wampirzego klubu... Przepraszam, że to się stało.
Max przez chwilę patrzył na przyjaciółkę, która wbijała wzrok w ziemię, zdziwiony. Nie wiedział co powiedzieć. Podrapał się po szyi, wyczuwając pod palcami niewielką ranę, pozostawioną przez zęby. Nagle go olśniło.Wiedział już dlaczego Ann tak mówi.
-Ann, ten wampir mnie nie zaatakował - zaczął cicho. Nie był pewny czy dobrym pomysłem jest mówienie o tym dziewczynie, ale już zaczął, więc... Wziął głęboki wdech, przygotowując się do wyznania prawdy. - Ann, ja sam do niego podszedłem.
Anna podniosła głowę i podniosła głowę, aby spojrzeć na Maxa. Była od niego niższa, ale patrzyła tak, że chłopak miał ochotę się skulić - z dezaprobatą i jednocześnie akceptacją. Jej lodowo błękitne oczy lśniły w ciemności.
-Chcesz mi powiedzieć, że zrobiłeś coś tak głupiego pod wpływem krwi i alkoholu tylko dla seksu? - wyrzuciła mu spokojnie, ale chłopak widział po jej twarzy, że cała się w środku wręcz gotuje. Westchnął cicho. Ann - taka bezpośrednia.
-Można tak powiedzieć- stwierdził w końcu, wzruszając ramionami. Znowu szli w ciszy. Nagle Ann przystanęła, a światło pobliskiej latarni oświetlał jej głowę od tyłu tak, że wyglądała jak anioł śmierci z tą swoją blizną biegnącą przez policzek i burzą ciemnych włosów, teraz skołtunionych.
-Cieszę się, że w końcu się przyznałeś - powiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, rozjaśniając surową minę. Max znowu spojrzał na nią tak, jakby jej nie poznawał, choć była to ta sama dziewczyna, którą poznał dziewięć lat temu. Wyraz jego twarzy dawał znać Ann, aby mówiła dalej.
-Ostatnio się z Arturem, Willem i Val zastanawialiśmy kiedy w końcu się przyznasz i komu. Wszyscy stawialiśmy na to, że albo stchórzysz, albo powiesz tylko Alecowi, choć i to nie było pewne. Wtedy kochana, mała Fina powiedziała, że zapewnie powiesz mi. Wychodzi na to, że ta dziewięciolatka wygrała zakład.
Max patrzył na nią, nie bardzo wiedząc co ma zrobić..
-Wiedzieliście? - wydukał w końcu, czerwieniąc się mocno, co, niestety, było dobrze widoczne w świetle latarni. Ann prychnęła rozbawiona.
-Oczywiście, pierwsza na to wpadłam, choć i Artur jakoś specjalnie nie był zdziwiony, gdy mu powiedziałam. Podejrzewam, że nawet twoja mama wie. W końcu jest siostrą Aleca.
Max uśmiechnął się niepewnie. Czasem przyjaciółka go zaskakiwała.
-A jak ty na to wpadłaś?
-Stary, mieszkam z gejem i bi, którzy czasem bywają niezbyt dyskretni. Gej-radar już na mnie przeszedł.
Roześmieli się oboje i ruszyli w stronę stacji metra. Jednak zanim się rozdzielili, Ann powiedziała:
-Nigdy więcej nie zabieram cię do klubu. Przez ciebie zużyłam ostatnią strzałę od Magnusa.
Max tylko zachichotał, po czym skierował się w stronę Instytutu, obracając się jeszcze, aby pomachać Ann, wsiadającej do metra. Odmachała z uśmiechem.
Anna weszła do mieszkania i od razu jej nozdrza wypełnił zapach kocimiętki oraz drzewa sandałowego, które były nieodłącznym elementem każdego lokatora. Uśmiechnęła się delikatnie, stając przy drzwiach i delektując się tą zapachową mieszanką. Po chwili poczuła ciepłe ciało ocierające się o jej nogę.
-Dobry wieczór, Generale, jak minął dzień? - spytała kota, głaszcząc go po płowym futerku. Zwierzak zamruczał cicho, łasząc się do dłoni właścicielki. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, po czym przełożyła przez plecy łuk oraz kołczan i powiesiła broń na wieszaku. Potem wzięła kocura na ręce i ruszyła z nim do salonu, gdzie na poduszkach, niczym król leżał Miau III Wielki. Wielki prychnął, odsłaniając ostre ząbki.
-Też cię kocham - mruknęła, stawiając Generała na ziemi. Kot od razu podbiegł do swojego starszego kolegi, a Ann zaczęła się zastanawiać czy koty też mogą zostać ugryzione przed radioaktywnego pająka-geja. Potrząsnęła głową, wyrzucając z umysły tą myśl. Po prostu ostatnio miała za dużo do czynienia z homo- i biseksualistami.
Weszła do kuchni, zastając Magnusa, który opierał się biodrami o blat.
-Jak było? - spytał z łobuzerskim uśmiechem. Dziewczyna wyszczerzyła szeroko zęby. Wiedziała, że Magnus wie, iż często wychodzi z przyjaciółmi do klubu. Jeśli gdzieś była zabawa to czarownik to wyczuwał. Dlatego Ann już dawno przestała ukrywać przed mężczyzną prawdę.
-Świetnie - powiedziała, po czym dodała dla zwykłej przekory: - TATO.
-Nie mów tak do mnie - powiedział, krzywiąc się teatralnie, choć Ann wiedziała, że zwrot sprawiał mu dużo przyjemności. Jeśli żyło się setki lat to każda odmiana musiała być czymś ekscytującym. - Czuję się wtedy stary - zamarudził Magnus, co szczerze rozśmieszyło Ann.
-Mags, ty jesteś stary - odparła, pokazując język. Podeszła do szafki i wyjęła z niej kubek z napisem "zawód wyuczony: śpiąca królewna", który w sumie był prezentem od niej dla Aleca na szóstą rocznicę ich pierwszego spotkania, gdy zauważyła, że mężczyzna coraz dłużej śpi i trudniej go dobudzić. Sama w zamian dostała Generała Chase'a. Zrobiła sobie szybko kakao, po czym przysiadła się do Magnusa, który zdążył już zająć jedno z krzeseł przy stole.
-To opowiadaj: jak było? Siedzę w tym domu sam cały dzień, a jak wracacie nawet nie zaszczycicie mnie rozmową - powiedział czarownik, zabierając Ann kubek i pod pijając z niego łyk.
-O ile wiem, to ty nawet nie pozwalasz Alecowi dojść do słowa - stwierdziła Ann, patrząc chytrze na Magnusa, który zaczął się krztusić. Dziewczynę rozbawiła jego reakcja.
- To... - zaczął, ale Ann mu przerwała.
- Te wybuchowe strzały od ciebie mi się skończyły - powiedziała, krzywiąc się lekko.
- Co ty z nimi zrobiłaś? - spytał Magnus, zapominając o poprzedniej sprawie.
-Dziś zużyłam ostatnią, aby przestraszyć wampira, który wessał się w Maxa.
Magnus pokiwał głową, próbując ukryć rozbawienie, które również malowało się na twarzy jego adoptowanej córki.
-Czasem dla wampirów posiłek ma podtekst seksualny.
-Cóż, sądzę, że i ofiara miała ochotę na co nieco.
Oboje się roześmieli. Nagle usłyszeli zgrzyt klucza w drzwiach wejściowych i do mieszkania wsunął się Alec z miną świadczącą o zmęczeniu. Anna od razu zerwała się z krzesła. Alec ostatnio tak późno wracał z Instytutu, że dziewczyna czasem zaczynała się bać, że zapomni jak mężczyzna wygląda. Nie widziała go ani rano, ani podczas treningów i lekcji. Podbiegła do Nocnego Łowcy i oplotła wytatuowane ramiona wokół jego torsu, zaskakując go. Gdy zaskoczenie zniknęło, pogłaskał niską dziewczynę po plecach, uśmiechając się delikatnie.
-Hej, tatusiu - szepnęła cicho. Alec poczuł wyrzuty sumienia. Tak rzadko używała tego sformułowania i tylko wtedy, gdy się bała albo tęskniła. Przycisnął ją do siebie, przypatrując się tatuażom oplatającym jej ramiona. Niektóre to były runy Nefilim, inne - nieznane. To tylko przypominało Alecowi jaką teraz sprawę badali. Tak bardzo podobne... To nie mógł być przypadek. Westchnął cicho.
-O czym rozmawialiście? - spytał z lekkim uśmiechem.
-O gejozie w twojej rodzinie - odpowiedział Magnus, a Ann oderwała się od Aleca i spojrzała na nich roziskrzonym wzrokiem. Gdy mężczyzna się roześmiał, i jego partner, i przybrana córka spojrzeli na niego z zachwytem.
-Podejrzewam, że o Maxie.
-Tak - potwierdziła Ann z uśmiechem. - Będzie załamany, gdy się okaże, że wszyscy wiedzieli zanim sam się przyznał.
I spędzili resztę wieczoru dyskutując o wszystkim i o niczym.
-Dobry wieczór, Generale, jak minął dzień? - spytała kota, głaszcząc go po płowym futerku. Zwierzak zamruczał cicho, łasząc się do dłoni właścicielki. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, po czym przełożyła przez plecy łuk oraz kołczan i powiesiła broń na wieszaku. Potem wzięła kocura na ręce i ruszyła z nim do salonu, gdzie na poduszkach, niczym król leżał Miau III Wielki. Wielki prychnął, odsłaniając ostre ząbki.
-Też cię kocham - mruknęła, stawiając Generała na ziemi. Kot od razu podbiegł do swojego starszego kolegi, a Ann zaczęła się zastanawiać czy koty też mogą zostać ugryzione przed radioaktywnego pająka-geja. Potrząsnęła głową, wyrzucając z umysły tą myśl. Po prostu ostatnio miała za dużo do czynienia z homo- i biseksualistami.
Weszła do kuchni, zastając Magnusa, który opierał się biodrami o blat.
-Jak było? - spytał z łobuzerskim uśmiechem. Dziewczyna wyszczerzyła szeroko zęby. Wiedziała, że Magnus wie, iż często wychodzi z przyjaciółmi do klubu. Jeśli gdzieś była zabawa to czarownik to wyczuwał. Dlatego Ann już dawno przestała ukrywać przed mężczyzną prawdę.
-Świetnie - powiedziała, po czym dodała dla zwykłej przekory: - TATO.
-Nie mów tak do mnie - powiedział, krzywiąc się teatralnie, choć Ann wiedziała, że zwrot sprawiał mu dużo przyjemności. Jeśli żyło się setki lat to każda odmiana musiała być czymś ekscytującym. - Czuję się wtedy stary - zamarudził Magnus, co szczerze rozśmieszyło Ann.
-Mags, ty jesteś stary - odparła, pokazując język. Podeszła do szafki i wyjęła z niej kubek z napisem "zawód wyuczony: śpiąca królewna", który w sumie był prezentem od niej dla Aleca na szóstą rocznicę ich pierwszego spotkania, gdy zauważyła, że mężczyzna coraz dłużej śpi i trudniej go dobudzić. Sama w zamian dostała Generała Chase'a. Zrobiła sobie szybko kakao, po czym przysiadła się do Magnusa, który zdążył już zająć jedno z krzeseł przy stole.
-To opowiadaj: jak było? Siedzę w tym domu sam cały dzień, a jak wracacie nawet nie zaszczycicie mnie rozmową - powiedział czarownik, zabierając Ann kubek i pod pijając z niego łyk.
-O ile wiem, to ty nawet nie pozwalasz Alecowi dojść do słowa - stwierdziła Ann, patrząc chytrze na Magnusa, który zaczął się krztusić. Dziewczynę rozbawiła jego reakcja.
- To... - zaczął, ale Ann mu przerwała.
- Te wybuchowe strzały od ciebie mi się skończyły - powiedziała, krzywiąc się lekko.
- Co ty z nimi zrobiłaś? - spytał Magnus, zapominając o poprzedniej sprawie.
-Dziś zużyłam ostatnią, aby przestraszyć wampira, który wessał się w Maxa.
Magnus pokiwał głową, próbując ukryć rozbawienie, które również malowało się na twarzy jego adoptowanej córki.
-Czasem dla wampirów posiłek ma podtekst seksualny.
-Cóż, sądzę, że i ofiara miała ochotę na co nieco.
Oboje się roześmieli. Nagle usłyszeli zgrzyt klucza w drzwiach wejściowych i do mieszkania wsunął się Alec z miną świadczącą o zmęczeniu. Anna od razu zerwała się z krzesła. Alec ostatnio tak późno wracał z Instytutu, że dziewczyna czasem zaczynała się bać, że zapomni jak mężczyzna wygląda. Nie widziała go ani rano, ani podczas treningów i lekcji. Podbiegła do Nocnego Łowcy i oplotła wytatuowane ramiona wokół jego torsu, zaskakując go. Gdy zaskoczenie zniknęło, pogłaskał niską dziewczynę po plecach, uśmiechając się delikatnie.
-Hej, tatusiu - szepnęła cicho. Alec poczuł wyrzuty sumienia. Tak rzadko używała tego sformułowania i tylko wtedy, gdy się bała albo tęskniła. Przycisnął ją do siebie, przypatrując się tatuażom oplatającym jej ramiona. Niektóre to były runy Nefilim, inne - nieznane. To tylko przypominało Alecowi jaką teraz sprawę badali. Tak bardzo podobne... To nie mógł być przypadek. Westchnął cicho.
-O czym rozmawialiście? - spytał z lekkim uśmiechem.
-O gejozie w twojej rodzinie - odpowiedział Magnus, a Ann oderwała się od Aleca i spojrzała na nich roziskrzonym wzrokiem. Gdy mężczyzna się roześmiał, i jego partner, i przybrana córka spojrzeli na niego z zachwytem.
-Podejrzewam, że o Maxie.
-Tak - potwierdziła Ann z uśmiechem. - Będzie załamany, gdy się okaże, że wszyscy wiedzieli zanim sam się przyznał.
I spędzili resztę wieczoru dyskutując o wszystkim i o niczym.
***
Alec leżał koło Magnusa wpatrując się w sufit. Głęboko nad czymś rozmyślał, co nie uszło uwadze jego partnera. Magnus podparł się na ramieniu i spojrzał na mężczyznę.
-Cały wieczór chciałeś mi coś powiedzieć, mów.
Alec pokiwał głową, wyciągając rękę do góry, jakby próbował dotknąć sufitu.
-Tak, ale nie chciałem mówić przy Ann.
Czarownik zachichotał.
-Chyba nie ma tematów, których powinno się przy niej unikać. Ona i tak wszystko wychwytuje, choćby najmniejsze spojrzenie odbiegające od obojętności.
Alec uśmiechnął się blado, wciąż zamyślony.
-Masz rację, ale... to jest inna sprawa.
Magnus od razu spoważniał. Opadł na poduszkę obok męża i chwycił jego dłoń, która cięgle wisiała w powietrzu. Splótł ich palce ze sobą, po czym ułożył je na kołdrze.
-Znaleziono kolejne martwe ciało - zaczął Alec, nieświadomie mocniej zaciskając palce na dłoni Magnusa. - Tym razem niedaleko Long Island. Te same dziwne tatuaże, demoniczne symbole i... - mężczyzna przełknął ślinę. - Anielskie runy. Wszystko wskazuje na to, że są eksperymentami i to chyba nieudanymi. Nie wiemy co mogą im robić i po co. Ja nie wiem co oni, kimkolwiek są, robią. Muszę to wiedzieć dla Ann. Chcę ją przed tym ochronić, Magnusie. Aby tego dokonać muszę wiedzieć.
Magnus czuł napięcie w głosie mężczyzny. Wychwycił każde załamanie jego głosu, każde nerwowe drgnięcie ust czy powieki. Ścisnął jego dłoń. Alec spojrzał na niego iskrzącymi się oczami. Czarownik widział w nich ból, smutek i chęć działania. Po tylu latach potrafił czytać z tych oczu lepiej niż z jakiejkolwiek książki. I potrafił widzieć tylko je, ignorując powoli siwiejące włosy, które Alec nieudolnie farbował w tajemnicy, oraz drobne zmarszczki, powstające wokół jego oczu. W każdej tej niedoskonałości był zakochany.
-Magnusie, ona jest najlepszym co mi się przytrafił. Co nam się przytrafiło - powiedział żałośnie.
-Mam nadzieję, że mnie nie wliczasz w tą skalę, bo byłbym zawiedziony - Magnus uśmiechnął się łobuzersko. Alec odwzajemnił uśmiech.
-Dobra, jest na równi z tobą. Zgoda? - wyprostował sprawę, przybliżając twarz do twarzy partnera.
-Zgoda - odpowiedział czarownik, łącząc ich usta w krótkim pocałunku.
Bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńAnn i Max są cudownymi postaciami <3
Mam nadzieję, że za tydzień będzie piąty rozdział (jak nie, to będę cię nawiedzała po nocach)
Weny
Caro
Cóż, mam nadzieję, że piąty pojawi się w terminie, choć chyba się zawiedziesz jego jakością. Co do szóstego nie mam pewności, ale jakby co to ostrzegę ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Ann i Maxa <3